poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 10

-Nie wierzę Ci.
-Uwierz. Przy mnie nic Ci nie grozi - powiedział ciepłym głosem, zmniejszając dzielącą nas odległość. No tak, przecież on się nigdy nie zmieni! A ja durna przez kilka sekund uwierzyłam! Pocałował mnie, przenosząc swoje dłonie na moje biodra. Podniósł mnie do pozycji stojącej, i oparł o ścianę. Przerwał pocałunek, tylko po to, aby zjechać z pocałunkami niżej. Po szyję.
-N..nie... - wymamrotałam, próbując go odepchnąć
-Nie podoba się? - odsunął się na dwa kroki do tyłu i zrobił minę zbitego psa
-Nie! - warknęłam
-A innym się podobało.. - jęknął spuszczając głowę, lecz wzrok nadal miał utkwiony we mnie
-Jeśli masz zamiar wzbudzić zazdrość tym twoim mamrotaniem o innych dziewczynach, to sobie daruj - utkwiłam w nim świdrujące spojrzenie - Nie jestem tanią dziwką. 
-Ale ja...
-Nie tłumacz się! - przerwałam mu  - Bo tłumaczenia mam głęboko w dupie, tak samo jak i ciebie!
-Nie podnoś głosu księżniczko - burknął - bo cię gardełko rozboli - podszedł do łóżka. Położył się na nim, i jak gdyby nigdy nic, przykrył się kołdrą, zgasił lampkę i poszedł spać. 
   Ja nadal oparta o ścianę, i nie przyzwyczajona do ciemności w pokoju, zjechałam po niej i zakryłam twarz dłońmi. Moje życie jest bez sensu.. no bo niby co? Mam 16 lat, i już czyha na mnie śmierć. Nie mogę na razie wyjść z domu tego wariata. Przecież ja nie wiem co on może mi w nocy zrobić! Jest nieobliczalny! A ja jestem tylko dzieckiem...
   Objęłam rękoma nogi, i próbowałam zasnąć. Długo mi to nie zajęło, byłam bardzo zmęczona. Ugh, to był długi dzień...


Nieproszone promienie słońca chciały mnie obudzić. Niestety, udało im się to. Mozolnie uniosłam powieki, lecz gdy ujrzałam gdzie się znajduję, przetarłam oczy. Zajebie dziada.
   Leżałam na nim. Tak, na nim! A on głupi przyglądał mi się, uśmiechając głupkowato. Przekręciłam się i wylądowałam na łóżku obok niego. A tymi promieniami były promienie odbijające się od lustra, które było "ścianą" przy której było łóżko. Spojrzałam na swoje odbicie, podnosząc się do pozycji siedzącej. 
-Jak się spało? - chciało mi się śmiać z jego głupoty. Ja już nie mam do niego sił. Spojrzałam jeszcze raz w lustro. O nie... 
Teraz to chciało mi się płakać, i drzeć jednocześnie. Nie miałam na sobie tego podkoszulka co wczoraj.. właściwie to miałam tylko bieliznę. Szybko złapałam pościel i zakryłam się, wzrokiem szukając tej bluzki. Leżała jakieś dwa metry od łóżka.
-Podaj mi to i się nie odzywaj! - powiedziałam w miarę spokojnie. W miarę, gdyż miałam ochotę mu oczy wydrapać. I zrobię to kiedyś, jeżeli nie zacznie zachowywać się normalnie. 
Po szybki naciągnięciu na siebie podkoszulka Nialla, zeszłam na dół by przebrać się w swoje rzeczy.
Przebrana i odświeżona wyszłam z łazienki. Nagle usłyszałam huk tuczonego szkła. Mając nadzieję, że Niall sobie coś zrobił. Nie nie jestem samolubna, po prostu mam nadzieję...  Ruszyłam w stronę kuchni. Jak się okazało spadła tylko szklanka. I nic mu się nie stało.

-Posprzątam... - usłyszałam kobiecy głos z tyło. Natychmiast się odwróciłam i ujrzałam dziewczynę. Starszą ode mnie o jakieś dwa lata. Wyraźnie była wystraszona. Na początku sądziłam, że jest sprzątaczką, dlatego chciała posprzątać, ale okazało się że nie..
-Maroon kochanie - blondyn wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny. Gdy podeszła, pocałował ją. Ale.. ale ona wydawała się być przestraszona i niezbyt chętna co do pocałunku. Gdy Niall powiedział, że jest głodny, od razu zabrała się za śniadanie i sprzątanie odłamków szkła. Niebieskooki poszedł do salonu oglądać telewizję. Uklękłam przy brunetce i jej pomogłam. 
-Dlaczego to robisz? - zapytałam szeptem. Przerażona spojrzała w stronę salonu.
-Boję się go. - odszepnęła 
-A.. Ale przecież...
-Nie wiesz do czego jest zdolny - wyszeptała gorączkowo i posprzątała całe szkoło. 
     W tym momencie do kuchni wszedł Niall...



~&~
Boże, przepraszam was! Za to że krótki, i tak długo musieliście czekać. Ale muszę ogłosić, że następny rozdział pojawi się najprawdopodobniej dopiero na początku września, gdyż chcę skorzystać z okstatniego tygodnia wakacji. W tamtym tygodniu byłam u cioci... niby był internet i czas wolny, ale większość czasu spędzałam na boisku grając w piłkę i jakoś tak wyszło. Poza tym tak wolny komputer to chyba przed II wojną światowa mieli... 

Prośba:
Taka znajoma mojej mamy prowadzi "koło gospodyń wiejskich" (wiem durna nazwa) i należy tam kilka osób. Ja osobiście nie bo to tylko dla dorosłych, ale jest jakiś klub dla dzieci.. no ale mówiąc prosto, czasami im pomagam w przygotowaniach.

Więc mam do was prośbę. Lajknie ktoś ich stronkę na fb? (głupio mi o to prosić.. -.-)
Ale One chcą rozgłosić naszą miejscowość (jakby podpalenia nie wystarczyły -.-) , i się cieszą z każdego like'a więc prooszę ^^

(Nie, nie znajdziecie tam moich zdjęć, chyba że wstawiły by je bez mojej wiedzy...)

https://www.facebook.com/pages/Ko%C5%82o-Gospody%C5%84-W%C4%99gl%C3%B3wka-I-Zesp%C3%B3%C5%82-Mali-W%C4%99glowianie/338019536332696?fref=ts

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 9

Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Ta cisza była uciążliwa, i coraz bardziej mnie denerwowała.
-Może coś powiesz? - burknęłam w końcu, patrząc w okno - Skoro mnie zmusiłeś bym jechała z tobą.
-Nie. To ty będziesz mówić - odpowiedział chłodno. O wściekły Horan wrócił. - Będziesz odpowiadać na moje pytania.
-Nie będę na nic odpowiadać - warknęłam, żałując że przedtem się odezwałam.
-Będziesz. Nie masz wyboru - burknął. W zasadzie ma rację. Bo co, zrobię. Przez drzwi w jadącym samochodzie wyskoczę? Po co się odzywałam. Ugh! - Ile masz lat?
-Gówno Cię to obchodzi - odparłam chłodno
-Nie takim tonem, bo pożałujesz - warknął, przejeżdżając wzrokiem po moim ciele. Poczułam się niekomfortowo. Nie podoba mi się to, jak na mnie patrzy. - Powtarzam. Ile masz lat?
-Szesnaście - rzuciłam, głośno przełykając ślinę
-Tylko? - jego zaskoczony ton, wskazywał, iż nie był przygotowany na taką odpowiedź - W sumie to dobrze... - poruszył brwiami, co nie powiem wyglądał zabawnie. Ale późniejsze słowa zmieniły to. - Lubię takie nie ruszane...
-Jesteś obleśny! - bąknęłam, przysuwając się bliżej drzwi, a dalej od niego.
-Dobra. Skąd jesteś? 
-Z takiego pięknego świata. Takiego cudownego...
-A czemu pięknego i cudownego, co? - zaciekawił się
-Bo Ciebie w nim nie było - jego mina trochę zrzedła. No cóż, prawda boli.
- Ok, jesteśmy - powiedział przez zaciśnięte zęby, zatrzymując się obok dużego domu. - Wysiadaj.
    Gdy weszliśmy do środka, zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo chce mi się spać. Ziewnęłam, zakrywając usta dłonią. Niall nagle wybiegł na górę, lecz po chwili wrócił i wręczył mi podkoszulek.
-Tam jest łazienka - wskazał na drzwi po lewej - masz tam ręcznik i resztę rzeczy
-No.. - nie będę mu dziękować. Nie jestem tu z własnej woli. A tym bardziej nie podobało mi się to, iż zamknął drzwi na klucz. Gdy byłam gotowa, wyszłam z łazienki. Nie podobało mi się też to, że dał mi podkoszulek który ledwie zakrywał mi tyłek. Ma większe, na pewno.
-Już? No to idziemy spać - uśmiechnął się, wskazując mi schody do góry. O nie, nie jestem idiotką. Zostaje tu.
-Ja śpię na kanapie - warknęłam, kierując się w stronę wcześniej wymienionego przedmiotu - I ja nie chcę być uprzejma, chcę być jak najdalej od Ciebie - Boże, po co ja to powiedziałam...
-O nie - warknął, a jego oczy niebezpiecznie pociemniały. Nie lubię kiedy robi się wredny, robi się inny, a ja się go boję.. Nie słuchając go, położyłam się na kanapie, i zamknęłam oczy. może mnie zostawi. Jak to bywa. Matka nadzieją głupich.
    Blondyn bez ostrzeżenia, wziął mnie na ręce, i przewiesił sobie przez ramię. Pomimo moich sprzeciwów, zaczął iść do góry.
-Postaw mnie - krzyknęłam zdenerwowana
-Nie - zaśmiał się. Ten człowiek jest niemożliwy! Ma zmienne nastroje jak baba w ciąży.
    Postawił mnie dopiero w jakimś pokoju, jak się okazało była to sypialnia. O fuck.
-Co masz taką przerażoną minę? - uśmiechnął się zalotnie - Nie przelecę Cię dziś, nie martw się
-Spieprzaj - warknęłam
-Nie. Takim. Tonem - wycedził, niebezpiecznie się do mnie zbliżając - połóż się - wskazał na łóżko, gdy sam zaczął zdejmować z siebie ubrania. Nie chciałam na to patrzeć, więc odwróciłam się tyłem. Zaśmiał się, widząc co robię - Wstydzisz się?  - kolejny śmiech. Nagle poczułam jego zimne dłonie na moich biodrach. Odskoczyłam jak oparzona.
Kolejny śmiech
-Nie bój się - powiedział, mocno łapiąc mnie za dłonie. Przyciągnął mnie do siebie, tak że stykaliśmy się ciałami. Bałam się, coraz bardziej - Nie bój się - szepnął, a moją twarz owinął jego słodki oddech.
Nagle zapikał mój telefon, który był na półce. Przerażona odskoczyłam, i upadłam. Za chwilę się jednak podniosłam, i sprawdziłam wyświetlacz.



"Powiedz temu kochasiowi, w blond włoskach,
że tylko ja mam prawo Cię tak dotykać.
Niedługo sama się przekonasz,
zobaczysz jak będzie Ci dobrze" 


Właśnie zrobiło mi się nie dobrze, on mnie obserwuje. Nawet tu. Ja pierdole, przyleciał.
Zaczęłam się trząść, i usiadłam przy łóżku. Nie.. nie to nie możliwe, a myślałam, że będę bezpieczna.
-Hej, mała co jest?
-Nie jestem mała - wycedziłam. Trzęsłam się coraz bardziej. Boję się, on mnie przecież zabije ...
   Nagle Niall wyrwał moją komórkę, i przeczytał sms. Jego twarz momentalnie stężała, a oczy pociemniały. Zdenerwował się.
-Kto to? - wycedził. Nie miałam zamiaru odpowiadać, ale mój język działał przeciw mnie.
-Morderca
-Jak to kurwa morderca?! - wrzasnął - I ty nic nie mówisz?! No do cholery jasnej!
-Nie martw się, idę już - bąknęłam, podnosząc się z ziemi. Ruszyłam w stronę drzwi, ale zagrodził mi je.
-Gdzie ty idziesz?
-Jak najdalej stąd. On szuka mnie, nie ciebie - powiedziałam spokojnie
-Nigdzie nie idziesz - warknął, biorąc mnie na ręce. - Śpisz u mnie.  Ze mną.
      Położył mnie na łóżku, a po chwili legł obok mnie. Objął mnie w pasie, i przycisnął do siebie. W jego ramionach czułam się w miarę bezpiecznie. W miarę. Nagle wstał i zasłonił wszystkie rolety, jakie były w pomieszczeniu. Wrócił na łóżko, i chciał mnie przytulić.
Odsunęłam się.
-Ann.. - jęknął, wyciągając dłoń w moją stronę
-Nie.. nie chcę - bąknęłam, naciągając na siebie kołdrę
-Ann.. - powtórzył, robiąc słodkie oczka. Szczerze? Wyglądał ... idiotycznie.
-Nie. Zostaw mnie! 
-Nie to nie - powiedział, odwracając się do mnie tyłem. Naciągnął na siebie kołdrę, jednocześnie ściągając ją ze mnie. 
Nie mam zamiaru się z nim szarpać, ani go o nią prosić. Zwinęłam się w kłębek i próbowałam zasnąć. Co prawda, było mi zimno, lecz byłam na tyle zmęczona, że usnęłam.

***
Obudziło mnie to, że ktoś mnie przenosił. Przerażona otworzyłam oczy, i okazało się że Niall przytula mnie do siebie, i okrywa kołdrą. No kurwa jaki troskliwy.
-Zostaw mnie - burknęłam, próbując się wyrwać. Przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie. Byłoby lepiej gdyby ubrał koszulkę...
-Nie, widziałem że trzęsłaś się z zimna - powiedział spokojnie, i obrócił mnie tak,że stykaliśmy się nosami.
-Ale..
-Nie ma ale - przerwał mi - chyba się mnie nie boisz, co? - zaśmiał się. Ale nie tak jak wcześniej... tylko tak normalnie...
-Nie boję - powiedziałam, starając się jakoś od niego oddalić. Skłamałam. Boje się go, gdy zaczyna się denerwować. Wtedy jest niebezpieczny, i nie wiem czy on zdaje sobie z tego sprawę... 
  Dźwięk esemesa. Miałam sięgnąć po komórkę, lecz wyprzedził mnie Niall.
-Ugh, oddaj mi telefon - warknęłam 
-N..Nie - za jąkał się, patrząc na wiadomość - Zabije skurwysyna - warknął, po przeczytaniu
Wyrwałam mu telefon, i spojrzałam na kolejną wiadomość od zastrzeżonego numeru.


"Skarbie przygotuj się!
Przyłożę Ci nóż do gardła,
będziesz cicho,
Powoli, na twoich oczach zabiję blondyna,
I Ciebie również, 
najpierw kalecząc.
Bo jesteś nieposłuszna"


Zacisnęłam mocno powieki. Spazmatycznie oddychałam, i gdy Niall do mnie podszedł i wziął na ręce stwierdziłam, że mam to w dupie. I tak umrę, niech robi co chce 
-Cii.. nic Ci się nie stanie - o jaka zmiana, na delikatnego - Nie pozwolę by Ci się coś stało....
-Nie wierzę Ci. 










~&~

Bardzo dziękuję wszystkim, za poprzednie komentarze! C:
Rozdział jest.. dłuższy? Mam nadzieję :)

Ja wiem, że rok szkolny się zacznie.. i od lekarza zależy jak często będą rozdziały.. dosłownie :)
Ahh.. i zapraszam do zakładki: Pytania do bohaterów




środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 8

-Nienawidzę Cię! - krzyknęłam do niego, wyrywając się z jego silnych ramion. Nie udało mi się to, na dodatek Niall zakrył mi usta dłonią. 
-Z tego co mi wiadomo... - zaczął, nie zwracając uwagi na moją bezsensowną szarpaninę - ..Jesteś wolna, więc witaj moja nowa dziewczyno. A jak zapewne wiesz, dziewczyna i chłopak...
-Mam chłopaka - udało mi się warknąć. To było kłamstwo, ale co mogłam w tej chwili zrobić? On jest nienormalny i zboczony....
-Serio? - zaskoczony puścił mnie, cofając się o krok - Ja mu wpierdole, to już nie będziesz miała.
-Ale to twój przyjaciel - powiedziałam cicho. 

To się kurwa wkopałam. 

-Ciekawe jaki - przyjrzał mi się z przymrużonych powiek - Nie wierzę Ci - dodał po chwili
-A..a..Ale to prawda - jęknęłam
-Moi przyjaciele są na zewnątrz - powiedział powoli, uśmiechając się chytrze - cofnął się kilka kroków, wskazując na drzwi. Niepewnie ruszyłam w ich stronę, gdy miałam złapać za klamkę, zatrzymał mnie.
-Jeśli kłamiesz, pożałujesz - szepnął, i klepnął mnie w tyłek
-Spierdalaj - warknęłam i za nim zdążył zareagować wybiegłam z domu. Zrobił to samo, tuż za mną. No i co ja mam zrobić?! Przecież... o fuck. A jeśli on mnie... 
    Wpadłam na pewien pomysł. Sorry Neymar...
Szybko podbiegłam do Brazylijczyka, który razem z innymi siedział na ławce obok domu. Ruchem ręki poprosiłam go by wstał, gdy już to uczynił, przybliżyłam twarz do jego pliczka. 
Niall nadal stal za mną, i uważnie nam się przyglądał.
-Pocałuj mnie - szepnęłam cicho, głosem nie przyjmującym oporu. Nie sądziłam, że to zrobi. Była przekonana, że będzie się wykręcał, albo coś.. a..a..aaa On mnie po postu pocałował. 
Robił to inaczej niż Niall, tak... delikatnie.
Dłonie przeniósł na biodra, i przyciągnął mnie bliżej siebie.
Nasze ciała stykały się ze sobą, a ja nie umiałam przerwać tego pocałunku. Lecz... może nie chciałam?
  Przeniosłam dłonie na jego klatkę piersiową, i mocno ścisnęłam jego podkoszulek, ciągnąc go w swoją stronę. Neymar pochylił się, napierając jeszcze bardzie na moje usta, które teraz układały się w uśmiechu. Jego również, czułam to mimo pocałunku. 
    Nagle ocknęłam się, i zakończyłam to jak najdelikatniej umiałam.
By Niall się nie zorientował. Ale Neymar się wygada. Ja pierniczę...
-Cicho bądź. I chodź - szepnęłam, szybko ciągnąć go za sobą. Z tyłu słyszałam tylko gwizdy i sarkastyczny ton Zayna.
-Tak, nie ma to jak wredna laska całująca się z naszym panem tatusiem
-Ach zamknij się - warknął zdenerwowany Niall
-Ejj, a my się już zbieramy! - krzyknął lokaty - Do zobaczenia ...

***
-Musiałam, zrozum - złapałam się za głowę, opierając o ścianę w kuchni
-Ale sama chciałaś - powiedział, coraz bardziej się denerwując 
-Bo Niall jest nieobliczalny! Nie rozumiesz mnie... - przetarłam oczy, gdyż było już bardzo późno, i chciało mi się spać 
-To mogłaś mnie o to nie prosić! - warknął
-No prosiłam - odparłam chłodno - powiedziałam tylko "pocałuj mnie" a to nie prośba. Przepraszam Cię, a teraz jeśli pozwolisz, idę. Nie chcę tu zostać, a raczej ty też nie chcesz bym została
-Ann... nie pozwalam...
-To było pytanie retorycznie. Cześć, i dobranoc... - wyszłam z kuchni, kierując się w stronę drzwi. Nie zatrzymywał mnie, wiedział, że to nic nie da. Już po chwili byłam na dworze. Był środek nocy, i było bardzo zimno. No cóż, mogłam się tego spodziewać ...
-A jednak. Okłamałaś mnie.. no cóż, z tego co widzę, nie masz gdzie spać... a ja mogę Ci zapewnić nocleg - rozległ się lekko ochrypły głos Nialla tuż za mną. Zadrżałam lekko. - Pomogę swojej dziewczynie - dał duży nacisk na drugie słowo. Swojej...
-Nie chcę twojej pomocy - bąknęłam, czując jak blondyn obejmuje mnie ramieniem - I nie jestem twoją dziewczyną 
-Jesteś, bo ja tego chcę. Po za tym, nie masz gdzie spać, przez tę akcję przedtem, więc zapraszam - dłonią wskazał na swój samochód, do którego chcąc nie chcąc wsiadłam. Zapięłam pasy, bo nie chcę zginąć pod kołami ciężarówki, a ja nie wiem jak ten kretyn prowadzi...
-Nie martw się, przeżyjesz - powiedział weselej. Delikatnie i z uczuciem pocałował mnie w usta.
 Ten człowiek jest psychopatą.
Kretynem.
Jest popierdolony i zboczony...
I bipolarny... zdecydowanie!

~&~
Ahh! Sknociłam! -.-

Rozdział dedykuję: Ada. MłaPi i Patrycji z anonima :)
Ada. MłaPi Obiecuję Ci, że od teraz ( ten rozdział się nie liczy ^^) od teraz rozdziały postaram się pisać dłuższe...
Dziękuję za poprzednie komentarze, i mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie podobna ilość :)
A co do ankiety... 3 osoby na 5 zagłosowało, że nie komentuje... a może tak wyjątek dla tego rozdziału? Co? C:

Poproszę o jeden komentarz od każdego kto czyta, a więcej was zanudzać nie będę, a  rozdziały będą dłuższe... C:
Pozdrawiam, i... i nie wie co napisać... coż mam lekką głupawkę, więc to co jest tu wyżej napisane, może być doooość chaotyczne...

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 7

-Boję się - szepnęłam jeszcze raz, czując jak Brazylijczyk podnosi mnie z zimnej ziemi na której spędziłam kilka godzin. Wziął mnie na ręce, kierując się w nieznanym mi kierunku. Zacisnęłam mocno powieki, chcąc powstrzymać kolejne napływające łzy. 
Nie mam pojęcia ile czasu spędziłam w jego ramionach, ale usłyszałam jeszcze zduszony szept blondyna który była u Neymara w domu, i usnęłam. Lecz na nim usnęłam, zdałam sobie sprawę z tego, iż zrobiłam najgorszą rzecz z możliwych.
  
Ukazałam słabość przy innych...

     Obudziłam się w tym samym pokoju co wczoraj, lecz tym razem byłam w swoich ubraniach. Wiedziałam już gdzie są drzwi , a gdzie okno... Właśnie, okno. Nie wie która godzina, lecz jest jeszcze ciemno. Nie mogę tu zostać, nie mogę. Szybko, a zarazem cicho otworzyłam je i weszłam na parapet. Przecież tu nie jest tak wysoko... Usiadłam na nim, i złapałam się go ja najmocniej umiałam. Puściłam się, lecz nadal trzymałam się na rękach. Więc teraz wisiałam przy oknie.. no świetnie. 
     Odeszła mi chęć na skakanie. Co ja sobie kurwa myślałam?! Ja superman jestem?! 
-Ann, schodź stamtąd - słysząc ten głos, przerażona i zarazem zaskoczona puściłam się. Wylądowałam na.. kimś.
-Ooo.. a ja myślałam, że Ona na mnie leci a nie na Ciebie - dobiegł mnie głos księżniczki z tyłu. Dopiero teraz przyjrzałam się osobie na której leżałam,  był to blondyn który wczoraj coś mówił. 
   Teraz zrobił minę ważniak, a zaraz potem uśmiechnął się szyderczo.
-Złaź ze mnie 
-Już, nie moja wina... a co wy tu robicie?! - zdałam sobie sprawę z tego, że to nie jest normalnie, by o tej godzinie tu siedzieć..
-Neymar poprosił byśmy pilnowali Ciebie z pola, a on będzie w domu ..
-Kurwa - jęknęłam wiedząc, że teraz nie mam szans na ucieczkę.
Nagle poczułam czyjeś ręce na biodrach, i w jednej chwili znalazłam się na ziemi.
-Pozwoliłam Ci mnie dotykać? - warknęłam w stronę chłopaka w lokach, który podniósł mnie do pozycji stojącej
-No nie, ale On by się udusił - głową wskazał na blondyna, który nadal leżąc oddychał ciężko, wspierając się na rękach. Widząc go, zaczęłam się śmiać, co chyba nie było najlepszym pomysłem... Chłopak szybko wstał i niebezpiecznie zbliżył się w moją stronę.
-Nie próbuj uciekać - spojrzałam w jego oczy. 
     Niebieskie jak ocean. Tak jak ocean niebezpiecznie, tak jak ocean piękne...
Myślicie, że go posłucham? O nie.. puściłam się biegiem na około domu, co nie było łatwe gdyż była noc, i było ciemno. 
-Przecież to normalne - wydyszałam biegnąc dalej, i nie oglądając się za siebie - Biegać po nocy koło domu!
-Ann! Co wy tu..? - minęłam się Neymarem który był dość zaskoczony naszym zachowaniem.. No cóż ta blond oferma zaczęła...
-No Niall! Takiej słabej dziewczyny nie pokonasz? - Zakpił Mulat, przyglądając mi się krytycznie. 
  Słabej? Ja mu kurwa dam słabej... Gdy byłam przy nim, całkiem nie chcący na niego wpadłam. Przewrócił się, wrzeszcząc coś o kretynkach...
-Ups.. przepraszam księżniczko! - zdążyłam jeszcze krzyknąć za nim ktoś mocno ścisnął mnie za ramiona i przycisnął do siebie.
Zabolało.

-Nialler! Krzywdę jej zrobisz - wrzasnął Brazylijczyk, podchodząc do nas
-Nie zrobię - powiedział twardo. Nie podobał mi się jego ton, i głos.. - Trzeba było mnie denerwować - szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszły ciarki. Ja.. Ja się go boję? - Idziemy do domu... wy możecie tu na razie zostać - uśmiechnął się do reszty, pchając mnie w stronę drzwi wejściowych. Gdy byłam już w środku, zamknął drzwi na klucz, i spojrzał na mnie wyczekująco. Wpatrywał się w moją twarz, jakby chciał czegoś odszukać. Nie pokażę mu, że się boję. Nie dostanie tej satysfakcji.
-Wypuść mnie 
-Nie... najpierw zapłacisz, za śmianie się ze mnie - odpowiedział robiąc krok do przodu. Natomiast ja zrobiłam krok do tyłu. 
-Wiesz.. jakoś tak wyszło, że nie mam pieniędzy przy sobie... - zakpiłam patrząc mu prosto w oczy, co nie było łatwe...
-Zapłacisz inaczej - dwoma krokami pokonał odległość między nami, jednocześnie przyciskając mnie do ściany. Co ja mu kurwa takiego zrobiłam?!
-Puść mnie - szarpnęłam się, lecz nie dało to żadnego rezultatu. Był silniejszy, o wiele silniejszy... 

-Chciałbym, ale nie mogę - wyszeptał i przybliżył swoje usta do moich. Nie chcę tego... Ale stało się. Pocałował mnie, i nie był to romantyczny pocałunek, lecz brutalny... Odebrany siłą..
-Nienawidzę Cię!


Jeśli myślisz że pokonasz mnie
To jesteś w błędzie
Nim zrobisz coś ostrzegam cię
Niełatwo będzie
Ale skoro tego bardzo chcesz
Próbuj bracie lecz się strzeż

Złaź ze mnie no już
I drogą swą idź
Nie ruszaj mnie bo
Swobodnie chcę żyć
No wynoś się precz
Lub pokaż w końcu coś
Bo ja już tego mam naprawdę dość
Złaź ze mnie no już

To tylko jest taka gra
My w nią gramy
Lecz bardzo małą szansę w niej masz
Jej wynik znamy
Ale skoro tego bardzo chcesz
Próbuj bracie lecz się strzeż

Złaź ze mnie no już
I drogą swą idź
Nie ruszaj mnie bo
Swobodnie chcę żyć
No wynoś się precz
Lub pokaż w końcu coś
Dostałeś nieźle chłopie dzisiaj w kość
Złaź ze mnie no już

Złaź ze mnie no już
No złaź
No już no już no już...

Złaź ze mnie no już


~&~
Nie zabijecie mnie, że taki krótki? ^^
Bo gdyby miał być dłuższy, to byście na niego poczekali... hmm... no długo :)
Mam nadzieję, że się spodoba :)

Chociaż tą piosenką zawaliłam... no mówi się trudno.  W prawym górnym rogu, jest ankieta, głosujcie C:

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 6

-Ann, coś się stało? - dobiegł mnie głos, jak przez mgłę. Potrząsnęłam głową, szybko chowając telefon to torebki.

Skąd on ma mój numer?!

-Nie, wszystko w porządku - próbowałam się uśmiechnąć, ale chyba mi to nie wyszło.. - Zamyśliłam się tylko...

-Uuu.. a ja nawet wiem o kim myślałaś - zajebie go kurwa. Zajebie! Ja tu się boję o swoje życie, a ten... ugh! - Myślałaś o mnie, o Zaynie Maliku!
-Dokładnie słonko, myślałam o królewnie śnieżce - odparłam sarkastycznie, opierając głowę o szybę samochodu.  
    Boję się, na prawdę się boję. 
Po piętnastu minutach byliśmy przed domem Neymara. Nie wiem o czym rozmawiali, wyłączyłam się. Myślami byłam daleko stąd..
   Zdziwiłam się trochę, gdy przed domem nie było żadnych samochodów i ludzi. Podobno miała być impreza... Źle mi się to kojarzy. Oj, bardzo źle.
    Królewna śnieżka, blondyn i chłopak z lokami, który do mnie do tej pory się nie odezwał ( I Bogu dzięki za to), weszli do mieszkania Neymara, jak do swojego. Rozłożyli się na kanapie włączając telewizor. Brazylijczyk wyciągnął z lodówki jakieś napoje, z szafki ciastka i postawił na stoliku obok kanapy na której siedzieli goście...
-To ja sobie już pójdę - powiedziałam, ściągając z siebie bluzkę Neymara - Dzięki za wszystko. Naprawdę, wiele to dla mnie znaczy..
-Uuu... nasza złośnica dziękuje...
-Zamknij się! Nic o mnie nie wiesz! Nie wiesz, że musiałam ciek... Nienawidzę Cię! - krzyknęłam w stronę Mulata, niebezpiecznie się do niego zbliżając - Nienawidzę - syknęłam prosto w twarz. Reszta przyglądała się nam, i nie byli w stanie mnie zatrzymać. 
Wybiegłam, po prostu wybiegłam z jego domu...
            Siedzę sama w lesie w parku. Tak... jestem łatwym celem, ale ma to gdzieś. Minęły dwa dni, dwa zasrane dni a ja.. a ja mam już dość. Nie jestem w stanie wytrzymać. Nie jestem w stanie sobie poradzić.

Po moim policzku spłynęła samotna łza. Jedna od bardzo wielu lat...




Dla mnie proszę graj
Graj na trąbce tej
I choć płynie czas
Nie wyrzuć mnie z pamięci swej
Już nie mogę biec
I w bezruchu trwam
Nie zostało nic
Puste serce mam

Bo żołnierzem jestem rannym
I nie walczę już
Nie wiele tak dziś chcę
Weźcie mnie stąd
Lub tu zostawcie mnie

Dla mnie proszę graj
Nie mam siły dość
Żadną ze znanych dróg
Nie można nigdzie dojść
Wiem że bez światła
Będę stale tak potykał się
Padnę tu by
I już zostać bez sił

Lecz słyszę że
Woła ktoś z oddali
Kilka prostych słów: nie przestań sobą być
Gdy zagubisz się
Opuści cię odwaga
Siły w sobie zbierz
Nie przestań sobą być

Tyś żołnierzem jest
Co o wolność walczy
O wolności śnisz


A to jest warte krwi



I znów te dłonie na ramionach,
Ta samo osoba,
Ta której zaufam
-Boję się


~&~
Dziękuje wszystkim za komentarze :)
Baaardzo dziękuję :)
Kolejny taki krótki, więc od razu przepraszam... jakoś tak wychodzą..

Piosenki które dodaję, są z bajek... I One są naprawdę świetne... do tej pory.. :)
I przepraszam, że tak mało One Direction, ale mam zamiar ich "włączać" tak powoli ^^

I jak wam się podoba wygląd? Na razie takie, bo chciałabym zamówić szablon na Zaczarowanych, ale nie jestem pewna co do tego... :)


wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 4

   -Nie, spierdalaj - burknęłam w stronę Mulata, proszącego mnie o numer telefonu. Tego samego, który był na meczu. A właśnie, mecz się skończył.. remisem.
-Czemu? Wiem przecież, że Ci się podobam. Dlatego byłaś w loży honorowej. Trąbili o tym w telewizji, i dlatego tam byłaś. Nie jedna dziewczyna, chciała by być na twoim miejscu.
-Serio? To se kurwa idź to tej "każdej"- zakreśliłam cudzysłów w powietrzu - I od nich bierz numerki, ja mam Cię centralnie gdzieś.
   Odwróciłam się napięcie i szubko ruszyłam z pod stadionu w stronę parku. Nie mogę przecież zostać u Neymara! Tylko będę musiała mu podkoszulek oddać... no cóż... Wbiegłam na polankę w parku, usiadłam na jednej z ławek. Moją torbę podręczną miałam przy sobie cały czas. Neymar oddał mi ją już w domu. Wyciągnęłam komórkę, by sprawdzić godzinę... Osiemnasta.. Ten dzień mogę zaliczyć do udanych, choć brakuje mi mamy. Schowałam telefon. 
   Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że już jej nie zobaczę... Czy nigdy? Nie wiem, nie chcę narażać jej na niebezpieczeństwo...
         Nagle poczułam czyjeś dłonie, położone na moich ramionach. Przerażona wydałam z siebie typowo dziewczęcy pisk. Sparaliżowana strachem, nie byłam w stanie się nawet odwrócić by sprawdzić kto to. Lecz obawiałam się najgorszego.. przyleciał z Polski... By mnie zabić
-Ann?! - Kurwa mać. To Neymar jest. Do cholery jasnej! Ja mam ochotę go zabić! Żeby mnie tak straszyć? No zjebało go?! - Nie bój się, to tylko ja - odwróciłam się i ujrzałam Brazylijczyka który lekko przestraszony wpatrywał się w moją osobę
-Ja.. ja zawału przez ciebie kiedyś dostanę! -powiedziałam z nutą wyrzutu w głosie
-Przepraszam, ale Zayn powiedział, że tu pobiegłaś, a ja chciałem, żebyś wróciła do domu..
-Ja nie mam już domu - wystrzeliłam, za nim zdążyłam ugryźć się w język. Jakoś nie interesowało mnie kim jest ten Zejn...
     Chłopak był bardzo zaskoczony, lecz po chwili na jego twarz wkradł się szeroki uśmiech. Ta.. teraz żałuję swoich słów...
-Przecież możesz mieszkać u mnie.. - zaczął
-Nie, nie mogę mieszkać u Ciebie - powiedziałam szybko. O nie. Po pierwsze nie znam go. Po drugie nie mam pieniędzy, a po trzecie nie mam zamiaru narażać jeszcze jego.. Jeżeli zamiast Niego, za mną stał by morderca..?
-Nie po dobroci, to siłą - jęknął, przechodząc obok ławki, i stając na przeciw mnie. Złapał mnie mocno za dłonie, przyciągając do siebie. Przerzucił mnie, sobie przez ramię i żwawo ruszył przez siebie. Na początku była tak zaskoczona, że nie sprzeciwiałam się, lecz po chwili zaczęłam na niego kląć i się wyrywać... to nic nie dało.
   Po chwili Neymar stał obok samochodu, którym tu przyjechaliśmy. Otworzył drzwi i po mimo moich protestów wsadził mnie do środka. Na przednim siedzeniu.
    Z tyłu usłyszałam chichot jakiś chłopaków, gdy się odwróciłam, miałam ochotę zabić Brazylijczyka, który właśnie odpalał samochód z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Witaj piękna - usłyszałam ochrypnięty szept tuż za swoim uchem
-Weź się kurwa ode mnie odpierdol - warknęłam, nie odwracają głowy w stronę Mulata. Skąd wiem, że to on? Tylko jego głos mnie tak wkurwia. 
-Uuu.. Malik, widzę, że se zadziorną znalazłeś - odezwał się jakiś blondyn, którego już nie lubię
-Zamknąć się - warknęłam - wszyscy.
-To mój samochód - odezwał się prowadzący samochód - I tylko ja mam tu prawo komukolwiek rozkazywać - uśmiechnął się szeroko - Zamknąć się. Wszyscy.
        Strzeliłam face- plama, przyglądając mu się z nad przymrużonych powiek.
-Nie papuguj mnie - bąknęłam 
-Dobrze, kochanie nie bę...
-Zamknij się Zajn! - krzyknęłam zdenerwowana - Bo Ci kiedyś przyjebie w te piękną buźkę! 
-Mam piękną buźkę? - uniósł wysoko brwi - I jestem Zayn, a nie Zajn...
-Możesz być i królewna śnieżka, ale zamknij japę - powiedziałam znudzona. Zastanawiała mnie jedna rzecz, mianowicie.. dlaczego oni jadą z nami..? 
-Ann.. wiesz... hmm.. no nie wiedziałem, że będziesz się tak dogadywać z chłopakami.. tak to bym tej imprezy nie organizował - On mi w myślach czyta?!  
-No... Ja nie muszę na niej być - uśmiechnęłam się na tę myśl. Przecież ja sobie mogę spokojnie iść... daleko od nich.. 
Nagle po samochodzie rozszedł się dźwięk, sygnalizujący nadejście sms'a. Tak.. to moja komórka.
    Wyciągnęłam telefon. Przyszła wiadomość od.. - Zastrzeżony ..
Bez zastanowienia otworzyłam wiadomość. Mogłam tego nie robić. Przynajmniej wtedy nie przestraszyłabym się tak bardzo...


"Chociaż uciekniesz do Irlandii,
To i tak się znajdę
Chociaż uciekniesz na koniec świata,
I tak Cię zabiję.."

Zaczęłam spazmatycznie oddychać, szybko nabierając powietrza.
To koniec. Ja już nie mam po co żyć. Nawet jak bym miała, to i tak nie potrwało by to długo...




~&~
Przepraszam, że krótki i nudny, ale mam "małe" problemy z internetem... więc jeżeli nie komentuje blogów czy coś to po prostu nie jestem w stanie.. Przepraszam! :)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

FUCK

    Dzięki pewnej dziewczynie zdałam sobie sprawę, że... KOMENTOWAĆ MOGŁY OSOBY KTÓRE MIAŁY KONTO... -.- Ale już to zmieniłam, więc pisać śmiało :D

Dziękuję Ci bardzo! ^^ Nie podpisałaś się w komentarzu, na drugim moim blogu. A BARDZO O TO PROSZĘ :)
Niech każdy anonim się podpisuje :) 



No to na tyle... dziś mam jakiś taki humor dziwny... chce mi się śmiać, i szczerzę się jak głupia... Wie może ktoś co mi jest? ^^




A tu tak kilka zdjęć/gifów które lubię :)
Może wam się spodobają :)
Są przemieszane, więc są różne i na różny temat i w ogóle.. ^^





















































piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 3

Chciałam się przekręcić, wiedząc, że narażam się na spadnięcie z niewygodniej ławki. Lecz tak się nie stało, i coś mi się nie zgadzało.

Ławka nie ugina się pod twoim ciężarem.
Gdy otworzę oczy, powinnam widzieć obskurny dworzec, a widzę jasno zielone ściany.
I jestem ubrana w coś innego. 
Kurwa mać.


Zerwałam się z łóżka, na którym jak się okazało spałam i szybko pobiegłam w stronę drzwi, które znajdowały się z prawej strony pomieszczenia. Nie mam zamiaru tu być! O nie! 
   ...Nie wiem gdzie jestem, i chyba wolę nie wiedzieć. Gdy byłam już przy drzwiach, otworzyły się. Całe szczęście, że nie w moją stronę. A kogo tam zobaczyłam? Osobę, za zobaczenie której jeszcze kilka dni temu byłam w stanie zapłacić dużo. Bardzo dużo.
A teraz?
Nie ważne, ja muszę stąd iść. Nie znam go, a...
Kurwa, przecież sama się nie przebrałam! 
-Hmm.. pomyślałem, że zjadłabyś śniadanie.. a tak w ogóle to jestem..
-Wiem kim jesteś! - przerwałam mu ostro. Co zaskoczyło chłopaka - Żadnego śniadania! Po co mnie tu przyprowadziłeś?! Albo przyniosłeś, bo nie wiem?! Sama się przebrałam?! Pozwoliłam się dotknąć?! Nie! No właśnie! I gdzie są moje ciuchy?! - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Co prawda, nie powinnam być taka wredna, ale trudno... W końcu panem świata to on nie jest..
-Spokojnie. Nie odpowiem Ci na te pytania, bo zadałaś je zbyt szybko. I tak to ja Cię przebrałem - spuścił wzrok. Po mimo jego ciemnej karnacji, widziałam lekkie rumieńce na policzkach. 
-Dobra, nie będę krzyczeć - westchnęłam w końcu - Jestem Ank... Ann.. Oddasz mi moje ciuchy?
-Ale w tym Ci też ładnie.. - uśmiechnął się lekko, a na jego policzkach znów zagościł kolor czerwony. Spojrzałam na to, w co byłam ubrana. 

Cholera jasna. Sam podkoszulek, który mi ledwie dupę zakrywa.
-Daj mi moje ciuchy!
-A mogę Ci na razie dać jakieś spodenki? 
-Dawaj, i mnie nie denerwuj - zgodziłam się, zakładając ręce na piersi. 
    Chłopak przybiegł po chwili, wręczając mi krótkie spodenki. Pewnie jego, uhg, nie może mi oddać moich ciuchów?! Założyłam je szybko, czując na sobie jego wzrok.
-To co z tym śniadaniem? - szczerze? Byłam głodna jak wilk. 
-Choć na dół - uśmiechnął się szeroko. Kurwa, ma naprawdę ładny uśmiech, pomyślałam, za co skarciłam się w myślach. Ruszyłam za nim, schodząc po schodach... Serio? On niósł mnie taki kawał? 
Zeszłam na dół, a w kuchni obok stołu przy dziecięcym stoliczku siedział mały chłopiec.
-David! - uśmiechnęłam się do chłopczyka, który zaśmiał się radośnie i zaklaskał
-Skąd go znasz? - mój "wybawca". Kto czuje ten sarkazm, ręka w górę. Odwrócił się od jajecznicy, spoglądając na mnie z zaskoczeniem.
-Neymar, jesteś jednym z najlepszych piłkarzy świata. Grasz w Barcelonie i ja mam nie znać twojego synka? - zapytałam czysto teoretycznie, przyglądając się uśmiechowi wpełzającemu na jego twarz. 


-Pora na śniadanie - uśmiechnął się jeszcze szerzej, kładąc na stół patelnie i 2 talerze. David dostał kaszkę, czy coś takiego brejkowatego.. nie wnikam, bo nie wiem co dzieci jedzą..









-Więc mogę wejść, na miejsce dla wip'ów? -  krzyknęłam podekscytowana - Dziękuję! 
-Haha nie ma sprawy - Neymar uśmiechnął się. Dość często to robi, o wiele częściej ode mnie...
-A David? 
-Zostanie ze swoją mamą - podrapał się po głowie - Jak się przebierałaś, to była tu i go wzięła..

-Fuck - wymsknęło mi się jak mieliśmy wychodzić
-Ann? Co się stało? 
-Yyy.. bo widzisz.. jakoś tak wyszło, że zapomniałam swojej koszulki z Polski...
-Z Polski.. Koszulki. Co? Bo cię nie rozumiem.
-Idziemy na mecz, tak? - pokiwał głową - Jest wiele rzeczy których ci nie wyjaśnię, ale została tam moja koszulka z Barcelony, z twoim nazwiskiem, z resztą... 
-Ooo masz koszulkę z moim nazwiskiem? - oczy mu się zaświeciły normalnie - A to nie ma sprawy. Mam takich kilka. Tylko szybko bo się na własny mecz spóźnię.. - wybiegł na górę po schodach, lecz po chwili wrócił z podkoszulkiem w ręku - Proszę
-Dzięki - uśmiechnęłam się, co robię na prawdę rzadko.. .





-Moja droga, zejdź z tego miejsca. - dobiegł mnie czyiś głos za mną. Odwróciłam się na krzesełku. Byłam już na stadionie, w podkoszulku Neymara, jego perfumy na nim do tej pory zostały..      - No chyba śnisz - warknęłam do Mulata stojącego za mną
-O nie maleńka, za to ty pewnie śnisz o mnie - strzelił uśmiechem, i najwidoczniej nie trafił. Takie tandetne teksty to nie dla mnie.
-Weź spierdalaj, byłam tu pierwsza- odwróciłam się do niego plecami    
-I? Ja chce tu siedzieć - burknął, próbując mnie zepchnąć. Szczerze? On zachowuje się jak dziecko.
-Malik! Daj sobie spokój - krzyknął ktoś, odciągając chłopaka na inne miejsce. Na boisko właśnie wbiegali piłkarze, w tym także Neymar ...



                                           ~&~

Tak, dam da ram dam... NIE ZABIĆ MNIE, WIEM ŻE NEYMAR NIE MIESZKA W IRLANDII, LECZ GDYŻ, IŻ, PONIEWAŻ MI PASUJE DO OPOWIADANIA, BĘDZIE TAM MIESZKAŁ :D

Rozdział trochę późno, ale zrozumcie... SĄ WAKACJE :D
I nie mam zamiaru spędzać ich przy komputerze :)
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba.. dla mnie może być, choć wiem, że jest krótki i tandetny...